wtorek, 20 stycznia 2015

Dla siebie Cię pokocham

- Błagam, tylko się w niego nie wkręcaj! - mówiła Ania przejętym głosem, chcąc zgasić mój płomień między dwoma palcami, jak gasi się świeczkę, gdy wyjdą już wszyscy goście. Ale intencje miała dobre.
- No, spoko. - wymamrotałam.

Ania nie wzięła pod uwagę tego, że nie "wkręcam" się dla nikogo innego, jak dla siebie. Nic mnie tak nie cieszyło, jak spotkania z Wiktorem. Skoro dawały mi tyle radości, to czemu miałabym z nich zrezygnować?
- Żebyś później nie cierpiała - tłumaczyła z troską Ania - wiesz, jak to bywa z facetami.
- Gdybym chciała już nigdy nie cierpieć, to musiałabym nie żyć.
- Wiem, nie o to mi chodzi. Po prostu spróbuj wziąć to na chłodno.

Ale Hanka nie chciała brać tego na chłodno. Jej serce, choć kiedyś złamane, było pełne miłości, współczucia i dobra. Uwielbiała podchodzić do Wiktora, kiedy siedział na fotelu i całować go po szyi. Uwielbiała się do niego tulić i pisać do niego, kiedy był daleko.

"Prawdziwa zołza nie pokazuje swoich uczuć. Za to mężczyźni kochają zołzy". - A ja mam w dupie zołzy - tłumaczyła Hanka. Gdybym chciała całe życie udawać kogoś kim nie jestem, tylko po to, żeby mnie pokochał, musiałabym być nieźle zdesperowana. Poza tym nie miałoby to nic wspólnego ze szczęściem.

Nie troszczyła się o Wiktora, żeby ją pokochał. Nie chciała mu gotować, tulić go i całować, żeby ją kochał. Nie chłonęła jego słów i jego doskonale skomponowanego zapachu, żeby ją kochał. Robiła to, bo ona chciała go kochać. Chyba nawet pokochała, kiedy zobaczyła go po raz pierwszy, co może wydawać się groteskowe.
Mógł robić cokolwiek, podobało jej się w nim wszystko.

- Mogłabyś powiedzieć teraz "a nie mówiłam" - wyszeptała do Ani. - Czasami, jak tak o tym wszystkim myślę, jest mi smutno. Ale wiesz co? Warto było mieć go przy sobie, nawet na tak krótką chwilę.

                         (źródło: Pinterest)
Facebook

2 komentarze:

  1. "Warto było mieć go przy sobie, nawet na tak krótką chwilę." I to jest to takie zdrowe, szlachetne podejście, chociaż czasem mi się wydaje czy to nie jest coś co sobie mówimy ot żeby samych siebie pocieszyć całą sytuacją. Mnie raczej na to nie stać, bo chyba nie jest fair to, że gdy ktoś jest na chwilę to potrafi, odchodząc, zabrać tak ogromny kawał nas samych. A dlaczego? Bośmy na to pozwolili. Nie ma złotego środka, ale podziwiam tych, którzy mimo wszystko potrafią do tego podchodzić z nadzieją i ufnością nawet gdy rozczarowania sięgają zenitu. Wymaga to nie lada odwagi.

    Co do tych zołz, zależy od faceta.. Po prawdzie nie nazywałbym ich "zołzami" w tym kontekście. To bardziej chodzi o to, że nie pokazując tych uczuć facet postrzega daną osobę jako trochę enigmatyczną, a to jest już trochę nęcące. Lecz za dużo czegokolwiek nigdy nie jest dobre, więc można z tym przedobrzyć.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponoć "kochać, to pozwolić odejść". A co do charakterów, moze są połówki jabłek, które do siebie pasują, oby sie odnalazły :) pozdrawiam

      Usuń