środa, 14 stycznia 2015

Hanno, kiedy ślub?!

Hanka przeglądała Facebookową tablicę. W tym tygodniu jej 6 koleżanek się zaręczyło, jedna urodziła dziecko, a kilkanaście wrzuciło fotki narzeczonych, mężów, dzieci już urodzonych i dzieci dopiero zaokrąglających swoją obecność w brzuchu mam.
W głowie dźwięczały jej słowa wszystkich rodzinnych spotkań i wszystkich ludzi, których jej rodzice spotykali na swojej drodze  - kiedy Hanna wyjdzie za mąż?

- Nie wyjdę i odpierdolcie się ode mnie wszyscy! - Temat ten ostatnimi laty zaczął wyprowadzać ją z równowagi. - To jest tylko i wyłącznie moja sprawa. - Kiedyś zwykła tłumaczyć. -  Ja was nie pytam, kiedy się w końcu rozwiedziecie. Albo umrzecie - to dodawała już zazwyczaj w myślach.

Zastanawiała się, czy tak naprawdę chciałaby wyjść za mąż i jak miałoby wyglądać jej życie z obrączką na serdecznym palcu. Że skończą się głupie pytania? To zaczną się nowe - Kiedy dziecko? Kiedy drugie dziecko? Kiedy trzecie dziecko? Po co wam czwórka dzieci?!

 - Dosyć! - Chwyciła głowę oburącz - nie chcę tak żyć. Nie chcę brać ślubu, bo tak robią wszyscy. Nie chcę dużego wesela i głupich konkursów. Nie chcę rzucać welonu ani bawić się do muzyki, której nie znoszę. A już najbardziej, tak najbardziej, najbardziej, nie chcę czuć presji, że coś muszę.
Hanka spojrzała na białą firankę, zza której przebijał obraz błękitnego nieba, ozdobionego w kilka puszystych, białych chmurek. - Ja chciałabym kochać, dla samego kochania - zamknęła oczy - chciałabym kochać, żeby było miło i żeby gotować nie tylko dla siebie. Żeby podróżować po świecie nie sama i żeby śmiać się wspólnie z głupich żartów. Żeby wiedzieć, że na kimś mi zależy i o kogoś się troszczę. Żeby mówić mu, kiedy głupio wygląda i uwielbiać w nim to, że głupio wygląda.

I chciałabym, żeby to nikogo nie obchodziło i żeby nikt się tym nie interesował. Ale dopóki gotuję tylko dla siebie, podróżuję tylko dla siebie i sama śmieję się z własnych żartów, to i tak są to najpyszniejsze potrawy, najpiękniejsze widoki i najśmieszniejsze żarty. - Hanka uspokoiła nerwy, świadoma własnej wartości.- Zrobię sobie pysznej kawki, tak. - Z uśmiechem na ustach odeszła od komputera.

                            (Źródło: Pinterest)
Facebook 

4 komentarze:

  1. Och, u mnie to samo. Ciągle wszyscy śluby, dzieci itd. Potrafi to człowieka w depresję wprowadzić, a ludzie sobie z tego sprawy nie zdają. A po ślubie się zaczynają kolejne pytania - równie irytujące domniemam. To pewnie jakieś zapychacze rozmów, ot, lepiej pierdolić o niczym niż milczeć - odnoszę wrażenie, że tym się kierują ludzie dzisiaj jeżeli chodzi o kontakty z innymi.

    Aż się przypomina cytat ze śledzonej przez nas wspólnie strony:

    "Ludzie gadają ze sobą w taki sposób, że uważam to za kolosalną i przegiętą stratę czasu. Co tam? Jak tam? Zajebiście? Tylko tyle. Ja jak już gadam, to potem chciałabym o tym pomyśleć. Chciałabym, żeby wszystko było na maksa i takie prawdziwe. Może jakaś głupia jestem? Dlatego siedzę głównie w domu."
    Katarzyna Nosowska

    A kawa, owszem, ale tylko z syropem kokosowym ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze powtarzam, że "lepiej mądrze milczec, niż głupio gadac" :)

      Usuń
    2. Aż się Alf przypomina:
      "Once one person told that if you don't have anything nice to say don't say anything at all.

      Then she never spoke to me again..." :D

      Usuń