piątek, 30 stycznia 2015

Zawsze dobrze, zawsze spoko, pesymistko

- Hej Haneczko! Ale naprawdę ślicznie tu masz! - Martyna praktycznie wbiegła do mieszkania, w jednej ręce trzymając butelkę wina, a w drugiej salaterkę przykrytą talerzykiem i owinięta przezroczystą folią.
- No ślicznie, tylko czasami trochę pusto.
- Nie dzisiaj, Haneczko, nie dzisiaj!

Bardzo lubiłam przyjmować gości. Lubiłam dla nich sprzątać mieszkanie i gotować coś dobrego. Lubiłam spędzać miły wieczór i lubiłam, kiedy już wychodzili, a ja zostawałam sama.

- Wiesz Haneczko, wkurwia mnie to, że dzisiaj nie możesz być zły, smutny, wkurwiony. - Martyna była już w nastroju, w którym chętnie mówi się o tym, co całymi dniami skrywa się w zakamarkach umysłu.
- Możesz! Przecież każdy może, każdy ma czasem gorszy dzień. A już zwłaszcza my, kobiety.-Spojrzałam na nią i pokręciłam głową, uśmiechając się porozumiewawczo.
- Nie to mam na myśli. Każda epoka, każdy czas, wszystko ma swój motyw przewodni. Motywem przewodnim dla "teraz" jest "musisz myśleć pozytywnie, być silny, dążyć do celu, ładnie wyglądać".
- Ale co złego jest w tym, żeby ładnie wyglądać, dobrze się czuć? - Zapytałam.
- Wiesz Haneczko, co innego, gdybym ja miała permanentnie doła, albo depresje. Albo gdybym uważała, że moje życie to pasmo niepowodzeń. Nie jest tak, to znaczy jest tak, ale powiedzmy raz na tydzień. Że wcale nie chcę myśleć pozytywnie, nie chcę piąć się w górę, nie chcę ćwiczyć i jeść zdrowo. Mam ochotę stanąć na ulicy i krzyknąć życie jest chujowe! nawet, jeśli wczoraj i jutro pomyślę, że kocham moje życie.
- To stań i krzyknij, wyrzuć to z siebie, ulży ci. "Teraz" mówi też, żeby być sobą! - Podpuszczałam ją.
- Tylko, że wtedy odpowie mi tylko echo. Bo nikt nie ma czasu słuchać o tym, że dzisiaj moje życie jest chujowe. Bo wszyscy pilnują, żeby ich aura była pozytywna i jeśli zepsujesz im tę aurę, to rozpadnie się w ich życiu wszystko, jak równiutko ustawione domino. Najpierw dobry humor, później rozładuje im się telefon i nie będzie w Tesco ciemnego pieczywa, a oni gardzą białym. I to będzie moja wina. Bo wprowadziłam czarne chmury do ich perfekcyjnego świata, w którym codziennie muszą myśleć pozytywnie. I w ich oczach na zawsze będę tą jebniętą pesymistką, z którą nie warto gadać. Tylko, że następnego dnia wstanę już w dobrym humorze i sama nie będę chciała, by mi ktoś go popsuł. Kumasz?
- Giń Martyna, wprowadziłaś ciemne chmury do mojego poukładanego, pozytywnego życia, w którym zawsze świeci słońce i jestem szczupła i mądra.

                                                (źródło: Pinterest)
Facebook Zbyt fajna

wtorek, 27 stycznia 2015

Gorzko

- Martyna, a Ty chodzisz czasem na randki? - Zapytałam.
- Czasami, żeby przypomnieć sobie, że jak zechcę faceta, to go sobie znajdę i owinę wokół palca.A Ty?


Poznałam go w najgorszy z możliwych sposobów, w klubie. Był z kolegami, ale bawił się, jakby nie było wokół niego nikogo. Tańczył, podskakiwał, śpiewał słysząc kawałek, który lubi. Bawił się tak dobrze, nie zwracając uwagi na innych ludzi, że musiałam podejść.
Stanęłam obok niego i popatrzyłam mu w roześmiane oczy.
- O. A skąd się tu wzięłaś? - Uśmiechnął się słodko.
- Wstałam z fotela. - Odpowiedziałam, a on porwał mnie do tańca.

On chce się spotkać, a ja? Ja nie chcę. Nie, żeby był brzydki, albo głupiutki. Nieumyty, odrażający. Nie ma denerwujących tików ani nie wchodzi mi w zdanie, gdy mówię.
Nie mam ochoty poznawać ludzi i dawać im szans. Nie chcę wyciągać nowej kartki i obdarowywać kogoś moim zaufaniem. Nie chcę, by zostało ono nadszarpnięte.
Nie chce mi się ładnie ubierać i mądrze mówić, dawać się poznać i opowiadać o ulubionych książkach.
Nie chcę dawać już więcej szans komuś, kto potencjalnie mógłby uznać, że takiej jak ja powinno szukać się ze świeczką.

Przypadkowo przed końcem roku zamknęłam parę drzwi. Nie planowałam tego, bo wejście w Nowy Rok nie jest dla mnie niczym innym, jak zwykłym dniem, zwykłego miesiąca. Jednak los sprawił, że udało mi się te drzwi zamknąć i poczułam ogromną ulgę. Zakończyłam definitywnie kilka znajomości, które - nie wiedzieć czemu - ciągnęły się za mną od jakiegoś czasu.
Poczułam ogromna ulgę. Spadł mi z serca kamień, o którego istnieniu nie zdawałam sobie sprawy.

Teraz, kiedy wiem, co to znaczy zamknąć drzwi rozumiem, że za Wiktorem ich jeszcze nie zamknęłam.
Nie chcę wyciągać nowej kartki i obdarowywać kogoś moim zaufaniem. Nie chcę, by zostało ono nadszarpnięte. Nie chce mi się ładnie ubierać i mądrze mówić, dawać się poznać i opowiadać o ulubionych książkach (...).

                                  (źródło: theficklelemon.wordpress.com)
Facebook

piątek, 23 stycznia 2015

Piąteczek, piątunio.

- I myślisz, że to najlepszy pomysł na spędzenie tego piątku? - Hanka chciała wiedzieć, czy wizyta przyjaciółki u eksa, to nie jest zwykła ucieczka przed samotnością.
- Wiesz, ze dwie godziny będę się szykować, później prawie godzinę do niego jechać. Posłuchamy muzyki, zjemy coś dobrego, wypijemy jakiś alkohol. No i będziemy szaleć w łóżku... Gwarantuję ci, że nie raz. Paweł nigdy szybko się nie męczył. - Jolka opowiadała o planach z wypiekami na twarzy.
- Noo, to spędzisz czas na pewno milej, niż ja! - Stwierdziłam.
- Przecież też możesz wykonać parę telefonów. Nie wierzę, że nie trzymasz numerów w razie nagłej potrzeby - Jolka stuknęła mnie wyprostowaną dłonią w żebra i popatrzyła zalotnie.
- Wiesz, coś nie mam na to ochoty. Zwyczajnie mi się nie chce.
- Uuuu, na razie. Kiedyś też mi nie przeszkadzały samotne wieczory. - Jolka popatrzyła najpierw w szklankę, później na grupkę znajomych, siedzących przy stoliku w rogu. - Przerabiałam to. Piątek wieczór, patrzysz na numery osób, które potencjalnie mogłyby spędzić z tobą czas. Połowa z nich wzięła ślub, część singli spędza romantyczny wieczorek. Kolejni od dawna nie mieszkają w twoim mieście. Innych nie lubisz, albo zwyczajnie nie masz ochoty na ich towarzystwo. 
- I zastanawiasz się, czy chcesz spędzać czas z kimś na siłę, czy wolisz obejrzeć film, wypić wino, ugotować sobie ulubioną potrawę. - Zamyśliłam się.
- I kładziesz się spać sama i  najebana, ale przynajmniej minął jakoś kolejny piątek.
- Mam nadzieję, że nie wywróżyłaś mi właśnie planów na weekend! - Hanka spojrzała groźnie na Jolkę. 
Rzeczywiście, jej obecne weekendy nijak miały się do tych w trakcie studiów, albo jeszcze jakiś czas po ich skończeniu. Gdyby wykonać parę telefonów, pewnie znalazłaby się jakaś impreza, ale Hanka nie miała ochoty na byle jakie towarzystwo. Może by tak ugotować coś pysznego?

                    (Źródło: coffeeandcigareta.wordpress.com)
Facebook

Skąd wiedzieć, że to jednorazowy sex?

- Pamiętasz tego gościa, z którym spotykałam się jakiś czas temu? Takiego blondyna? - Dopytywała Jolka. Siedziałyśmy w całkiem przyjemnym pubie. Nic ekskluzywnego, lampy z Ikei, nowoczesny wystrój. Ale muzyka była OK, nieabsorbująca, nie przeszkadzała w rozmowie, a równocześnie zagłuszała nasze słowa innym osobom.
- Szczerze? Nie. - odpowiedziałam.
- Taki Paweł, wspinał się na ściankę, chciał iść do wojska. Można powiedzieć, że byłam z nim przez miesiąc.
-Ah! No, pamiętam. To co z nim? - Samowolnie odprowadziłam wzrokiem mijającego mnie bruneta z dwudniowym zarostem.
- Dzwonił wczoraj. Pytał, czy wpadnę do niego posłuchać nowych płyt. - Jolka przegryzła wargę i zmarszczyła nos. Miała dziwnie podekscytowany wzrok.
- Płyt? Naprawdę? Któraś się na to nabiera? Czemu w ogóle się tak cieszysz? - Hanka nie ukrywała zdziwienia.
- Cieszę się, bo to znaczy, że nie jest już z tą blondi. Pewnie sprawdzał listę telefonów, z którą dziewczyną było mu dobrze w łóżku i padło na mnie.
- I masz zamiar iść?
- Oczywiście, że tak! Jutro idę na wosk do kosmetyczki, a w piątek mam przyjść na 19:00 do niego.
- Nie do końca to rozumiem, ale wydajesz się zadowolona, więc cieszę się razem z Tobą. - Hanka wzruszyła ramionami. - A powiedz mi, skąd ty wiesz, jak się spotykasz z facetem, czy to jednorazowy numerek, czy bilet obejmuje jeszcze jedną przejażdżkę?
- To bardzo proste, Haneczko - Jolka zrobiła wielkie oczy, po czym przybrała pozę eksperta - Wszystko zależy od poranka. Jeśli chłopak tobie, albo ty jemu (w zależności u kogo w mieszkaniu jesteście) mówi, że musi zaraz wyjść i lepiej, żebyś się już zbierała, to zwykły dupek i możesz skasować jego numer. No albo on twój, jeśli to ty go wyganiasz. Jeśli jecie wspólnie śniadanie, a na pożegnanie dajecie sobie buziaka w policzek, to znaczy, że bilet był jednorazowy. Jeśli zaś całujecie się namiętnie, a on dotyka dłonią twojej twarzy, to raczej spotkacie się jeszcze raz. Pamiętaj, wieczorem jest zawsze miło, oboje się staracie, on patrzy ci prosto w oczy. Poranek jest kluczowy.
- Wyczytałaś to w jakimś bystrym poradniku? Albo w "Pokoleniu Ikea"?
- Nie, wyczytałam to w życiu. - Jolka wzięła łyka Cuba Libre i wzruszyła ramionami.

                                                (źródło: Pinterest)
Facebook 

wtorek, 20 stycznia 2015

Dla siebie Cię pokocham

- Błagam, tylko się w niego nie wkręcaj! - mówiła Ania przejętym głosem, chcąc zgasić mój płomień między dwoma palcami, jak gasi się świeczkę, gdy wyjdą już wszyscy goście. Ale intencje miała dobre.
- No, spoko. - wymamrotałam.

Ania nie wzięła pod uwagę tego, że nie "wkręcam" się dla nikogo innego, jak dla siebie. Nic mnie tak nie cieszyło, jak spotkania z Wiktorem. Skoro dawały mi tyle radości, to czemu miałabym z nich zrezygnować?
- Żebyś później nie cierpiała - tłumaczyła z troską Ania - wiesz, jak to bywa z facetami.
- Gdybym chciała już nigdy nie cierpieć, to musiałabym nie żyć.
- Wiem, nie o to mi chodzi. Po prostu spróbuj wziąć to na chłodno.

Ale Hanka nie chciała brać tego na chłodno. Jej serce, choć kiedyś złamane, było pełne miłości, współczucia i dobra. Uwielbiała podchodzić do Wiktora, kiedy siedział na fotelu i całować go po szyi. Uwielbiała się do niego tulić i pisać do niego, kiedy był daleko.

"Prawdziwa zołza nie pokazuje swoich uczuć. Za to mężczyźni kochają zołzy". - A ja mam w dupie zołzy - tłumaczyła Hanka. Gdybym chciała całe życie udawać kogoś kim nie jestem, tylko po to, żeby mnie pokochał, musiałabym być nieźle zdesperowana. Poza tym nie miałoby to nic wspólnego ze szczęściem.

Nie troszczyła się o Wiktora, żeby ją pokochał. Nie chciała mu gotować, tulić go i całować, żeby ją kochał. Nie chłonęła jego słów i jego doskonale skomponowanego zapachu, żeby ją kochał. Robiła to, bo ona chciała go kochać. Chyba nawet pokochała, kiedy zobaczyła go po raz pierwszy, co może wydawać się groteskowe.
Mógł robić cokolwiek, podobało jej się w nim wszystko.

- Mogłabyś powiedzieć teraz "a nie mówiłam" - wyszeptała do Ani. - Czasami, jak tak o tym wszystkim myślę, jest mi smutno. Ale wiesz co? Warto było mieć go przy sobie, nawet na tak krótką chwilę.

                         (źródło: Pinterest)
Facebook

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Uczuciowi faceci - istnieją?

Spacerowały z Jolką wzdłuż rzeki pijąc kawę na wynos i paląc papierosy. Słońce przebijało się przez delikatne chmury i wiał  lekki wiatr. To był najprzyjemniejszy dzień od tygodnia. Nawet powietrze miało przyjemny zapach, jakby zwiastowało nadejście wiosny, choć był dopiero początek lutego.
- Myślisz, że oni tez tak czasem leżą i tęsknią? - spytała Hanka.
- Kto oni?
- No faceci.
- Myślę, że tak. - Jolka odpowiedziała lekko i dźwięcznie.
- I na przykład jak słyszą jakąś piosenkę, to kojarzy im się z jakąś dziewczyną? I potrafi ich to wzruszyć, albo przynajmniej sprawić, że będą tęsknić za nią cały dzień, nawet jeśli sami ją rzucili?
- Wiesz, Maćkowi deska w kiblu kojarzy się z jego byłą, więc piosenki chyba też.
- Deska?! To co ta dziewczyna mu musiała zrobić? A może po prostu była płaska jak deska? Ale żeby zaraz od kibla?!
- Nie wiem, nie wnikałam. Ale muszą też czasem myśleć, tęsknić, wspominać. Przecież jak jedziesz na wycieczkę w fajne miejsce, to nawet jeśli hotel był beznadziejny, to wspominasz miło i oglądasz zdjęcia.
- Coś w tym jest. - Hanka spojrzała w niebo.

Jolka była wysoką, śliczną blondynką. Skończyła zarządzanie po angielsku z wyróżnieniem. Teraz pracuje w korporacji i jest jedyną kobietą w teamie.
Jeśli chodzi o mężczyzn, to kiedyś była bardzo kochliwa. Wierzyła, że po jednej wspólnie spędzonej nocy, facet zadzwoni i zaprosi ją do kina, ale tak nigdy się nie działo. Po kilku takich przypadkach zaczęła traktować mężczyzn tak samo. Sex i nic więcej. W prawdzie coraz rzadziej miała ochotę na zbliżenia, bo wszystko się kiedyś nudzi, ale jeśli już, to zawsze bez zobowiązań. W głębi serca chciała mieć kogoś na stałe, ale tak bardzo bała się odrzucenia, że nawet nie próbowała traktować mężczyzn poważnie. W myślach godziła się ze staropanieństwem. Próbowała nawet polubić koty, w myśl tego, że jako stara panna będzie musiała jednego przygarnąć.

- A co u Jacka i Natalii? Zabrał ja w końcu do tego teatru? - Hanka obróciła głowę w stronę Jolki.
- A daj spokój. Mała im się rozchorowała. Kolejny tydzień siedzą zamknięci w domu i na siebie warczą. Jacek mówi, że ma już dosyć. Chciałby zabrać Natalię na randkę, tak jak kiedyś. Otworzyć jej drzwi samochodu, a nie tylko przekładać fotelik Małej z auta do auta.
- O proszę, jaki romantyk - Zdziwiła się Hanka.
- Mówię Ci, oni tez maja uczucia. - Jolka wzięła łyk kawy.
- To mam nadzieję, że czasem ich boli. Kupiłaś w końcu tę butelkowozieloną sukienkę?

                   (źródło: tapiture.com)
Facebook

niedziela, 18 stycznia 2015

Pomiędzy "jest super", a "chcę więcej"

Zastanawia mnie, co to znaczy być idealnym - Hanka spojrzała przez okno. Oświetlona latarniami ulica była pusta, jedynie bezpański wilczur biegał między zaparkowanymi samochodami, jakby szukał schronienia na noc. - Dla kogo i po co się takim jest?
Dla ludzi, którzy na Ciebie patrzą, dla siebie, która patrzysz w lustro, czy dla kogoś, kto potencjalnie mógłby Cię pokochać?
Noc była zimna. Silne podmuchy wiatru stukały w okna, wywołując niepokój, a chmury przysłoniły księżyc i gwiazdy. Hanka położyła się na satynowej pościeli i zwinęła się w kłębek.
Że kiedy się uśmiechasz, to cały świat się uśmiecha i że nie ma żadnych przeciwności losu? Podrzucony naleśnik zawsze ląduje z powrotem na patelni, a sznurówki nigdy się nie rozwiązują, gdy spieszysz się na tramwaj?

Hanka nie była brzydką kobietą. Nie miała siebie za brzydką, więc taka nie była. Dla samej siebie, bo o gustach się nie dyskutuje.
Za głupią też się nie miała, chyba że czasem. Na przykład wtedy, kiedy myślała, że są windy, które mogą jeździć tylko w górę. Ale tak poza tym, to lubiła mówić w miarę mądrze. Ewentualnie żartować, albo nie gadać już w ogóle.
Jednej rzeczy w sobie nie lubiła - przerostu ambicji. Uważała, że powinna cały czas piąć się w górę, że zawsze może być lepiej. Jeśli schudła 2 kg, to zawyżała poprzeczkę do 4kg. Jeśli schudła 4kg, to znów chciała więcej. I tak dalej, ze wszystkim. Tylko po co?
Wyścigi z samą sobą kończyły się nieraz butelką wina i samotnym wieczorem. Trochę jak romantyczny wieczór na przeprosiny, bo wierzyła, że gdy popełni się błąd, to trzeba przeprosić. Przepraszała samą siebie tak mocno, aż nie pamiętała za co przeprasza. Ale zawsze wybaczała.

Co innego, gdyby ktoś kazał Hance coś zrobić i dał jej dokładne wytyczne, na przykład "Pójdziesz pracować do firmy "Polak & Cebulak", jako asystentka prezesów, Pana P. i Pana C. Po roku awansujesz, ale nie wcześniej, bo pracownicy przestaną Cię lubić." - Bez dwóch zdań usłyszałby wypchaj się! - Hankę bawił tor, którym szły jej myśli.
Jeśli wymagano od niej rzeczy, których nie chciała robić, nie miała problemów z odmową. Problem pojawiał się, gdy wymagała sama od siebie.
Walczyła między sympatią do swojego życia, a ciągłym podnoszeniem sobie poprzeczki.

- Po co ciągle chcieć więcej? A z drugiej strony - czego chcieć, jeśli miałoby się już wszystko? - Przykryła się kołdrą po samą szyję i przewróciła na drugi bok. - Tej nocy nie znajdę już odpowiedzi.

                   (źródło: justmytype.ca)
Facebook

piątek, 16 stycznia 2015

Kim chciałabyś zostać? - Sobą, proszę pani.

Słowa Wiktora nie chciały zniknąć z jej pamięci. "Takiej jak Ty to ze świecą szukać, ale...". Wiedziała doskonale, że kobieta może być najpiękniejsza, gotować najsmaczniejszą pomidorową i grać na konsoli, a facet może jej i tak nie chcieć. Nie zechce jej, bo nie. Wiedziała, ale nie rozumiała.

- Jeśli jestem zbyt fajna, by dzielić szczęście z Wiktorem, to jaka powinnam być?
Myśli Hanki sięgnęły czasów podstawówki i liceum. W każdej klasie jest jakaś cicha myszka. Ta cicha myszka zazwyczaj jako pierwsza zachodzi w ciążę, czasem też jako pierwsza bierze ślub, ale nie ma reguły. Hanka spotkała ostatnio dziewczynkę, z którą siedziała w ławce w podstawówce. Nie pamiętała jej imienia - Ala? Ewa? Iza? Wyglądała, jakby właśnie kończyła szkołę, z tą różnicą, że była w 9 miesiącu ciąży. - To ona wie, skąd się biorą dzieci?! - Hanka cała się wzdrygnęła. Była chyba nawet lekko dotknięta tym, że dziewczynka mogła z kimś TO robić, przecież to jeszcze dziecko. (Przynajmniej w jej głowie. I pewnie w głowie rodziców Ali, Ewy, czy Izy.)

W klasie była też zawsze dziewczyna z zadatkami na kurwę. Jeśli miała odrobinę oleju w głowie, to nie kończyła wcale źle. Zazwyczaj u boku brzydkiego, bogatego kolesia, ubrana od stóp do głów w markowe ubrania. Szkoda, że bez gustu.
Były też dziewczyny mądre i ładne, a także mądre i brzydkie. Ich losy są zawiłe, bo do wszystkiego chcą dojść same. Bez kariery opartej na nazwisku męża, bez seksu za pieniądze, bez seksu za dziecko.
Kilka z nich jest teraz na kierowniczych stanowiskach, inne rozwijają swoje pasje, niektóre oddały się pracy na rzecz potrzebujących.
- Czy zamieniłabym się z którąś z nich na życia? - zadała sobie kluczowe pytanie. - Mogłabym być menadżerką w korpo, ale nie lubię pracy po godzinach. Przeraża mnie myśl spędzenia jeszcze większej ilości godzin w towarzystwie ludzi, których i tak muszę widywać codziennie - podświadomie wykrzywiła wargi i zmarszczyła czoło. - Mogłabym pływać wyczynowo, ale brzydzę się basenów. Wolę moją siłownię. Mogłabym założyć ogrodniczki i budować własnoręcznie place zabaw dla biednych dzieci, ale nie wiem jak.
Mogłabym żyć cudzym życiem, ale do jasnej cholery - dobrze mi tak, jak jest!

                     (Źródło: Pinterest)
Facebook

środa, 14 stycznia 2015

Hanno, kiedy ślub?!

Hanka przeglądała Facebookową tablicę. W tym tygodniu jej 6 koleżanek się zaręczyło, jedna urodziła dziecko, a kilkanaście wrzuciło fotki narzeczonych, mężów, dzieci już urodzonych i dzieci dopiero zaokrąglających swoją obecność w brzuchu mam.
W głowie dźwięczały jej słowa wszystkich rodzinnych spotkań i wszystkich ludzi, których jej rodzice spotykali na swojej drodze  - kiedy Hanna wyjdzie za mąż?

- Nie wyjdę i odpierdolcie się ode mnie wszyscy! - Temat ten ostatnimi laty zaczął wyprowadzać ją z równowagi. - To jest tylko i wyłącznie moja sprawa. - Kiedyś zwykła tłumaczyć. -  Ja was nie pytam, kiedy się w końcu rozwiedziecie. Albo umrzecie - to dodawała już zazwyczaj w myślach.

Zastanawiała się, czy tak naprawdę chciałaby wyjść za mąż i jak miałoby wyglądać jej życie z obrączką na serdecznym palcu. Że skończą się głupie pytania? To zaczną się nowe - Kiedy dziecko? Kiedy drugie dziecko? Kiedy trzecie dziecko? Po co wam czwórka dzieci?!

 - Dosyć! - Chwyciła głowę oburącz - nie chcę tak żyć. Nie chcę brać ślubu, bo tak robią wszyscy. Nie chcę dużego wesela i głupich konkursów. Nie chcę rzucać welonu ani bawić się do muzyki, której nie znoszę. A już najbardziej, tak najbardziej, najbardziej, nie chcę czuć presji, że coś muszę.
Hanka spojrzała na białą firankę, zza której przebijał obraz błękitnego nieba, ozdobionego w kilka puszystych, białych chmurek. - Ja chciałabym kochać, dla samego kochania - zamknęła oczy - chciałabym kochać, żeby było miło i żeby gotować nie tylko dla siebie. Żeby podróżować po świecie nie sama i żeby śmiać się wspólnie z głupich żartów. Żeby wiedzieć, że na kimś mi zależy i o kogoś się troszczę. Żeby mówić mu, kiedy głupio wygląda i uwielbiać w nim to, że głupio wygląda.

I chciałabym, żeby to nikogo nie obchodziło i żeby nikt się tym nie interesował. Ale dopóki gotuję tylko dla siebie, podróżuję tylko dla siebie i sama śmieję się z własnych żartów, to i tak są to najpyszniejsze potrawy, najpiękniejsze widoki i najśmieszniejsze żarty. - Hanka uspokoiła nerwy, świadoma własnej wartości.- Zrobię sobie pysznej kawki, tak. - Z uśmiechem na ustach odeszła od komputera.

                            (Źródło: Pinterest)
Facebook 

wtorek, 13 stycznia 2015

Spotkanie przed pierwszą ucieczką.

Tak naprawdę, nie chodziło jej o fizyczność Wiktora. Owszem, kręcił ją jak nikt przedtem. Ba! Trzy lata temu, jako jedyny "realny" facet, znalazł się w jej folderze o wymownej nazwie HOT. To folder, do którego Hanka wrzucała zdjęcia tzw. "Ciasteczek", czyli mężczyzn, na których miło się patrzy. Folder HOT był zawsze pod ręką, w pierwszym rzędzie Moich Dokumentów, aby cieszyć oczy, gdy za oknem szaro i buro. Były tu zdjęcia aktorów z amerykańskich seriali, wytatuowanych i dobrze zbudowanych modeli, eleganckich panów z uroczymi uśmieszkami. Najwięcej zaś, było zdjęć Wiktora.
Znali się jedynie z kilku rzuconych przelotnie zdań na Facebooku, a mimo to, myślała o nim często, jak na Przystojnego Nieznajomego. 

Zanim zniknął z jej życia po raz pierwszy...

- Spotkanie mam o 12:30, a z Bogną widzę się dopiero wieczorem. - Kalkulowała wolny czas w głowie. - W zasadzie 15:55 będzie porą idealną.
- Będę w żółtym sztormiaku, a w prawej ręce trzymał arbuza.
- A ja, to ta najładniejsza w białych kozakach. - Uśmiechnęła się odpisując na SMSa.

Miało to być ich pierwsze spotkanie, ale Hanka nie przywiązywała do tego dużej wagi. Cieszyła się i była ciekawa, jaki Wiktor jest naprawdę, choć z wiadomości wyczytała, że nie jest nią jakoś szczególnie zainteresowany. Ot, psikus. Spędzili ze sobą 13 godzin rozmawiając, śmiejąc się, jedząc, pijąc drinki, tańcząc i patrząc sobie prosto w oczy. Śmiali się odnajdując w sobie bratnie dusze, czego wyznacznikiem miało być to samo, lekko Muppet'owskie poczucie humoru. 
Czas płynął, a oni trwali poza nim. Nie zauważyli kiedy przyszła noc, ani kiedy zaczęło świtac.

Po spotkaniu nie kazał jej długo czekać, a już na pewno nie pozwolił jej wątpić. 
- Dziękuję za spotkanie. PRZE KO ZAC KO było! - Telefon zawibrował jego słowami. 
Kładła się spać z uśmiechem na ustach, a za oknem jeździły już pierwsze dzienne tramwaje.


                                             (Źródło: Pinterest)
Facebook 

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Gdy kocha się tylko za wady

Był jednym z tych mężczyzn, których uwielbia się za wady. Prawdopodobnie miał jakieś zalety, gdyby dobrze poszukać. Ale jego wady to istny majstersztyk.
W jego twarzy najpiękniejsze są zmarszczki wokół oczu, które pojawiają się, gdy śmieje się szczerze. Tylko szczerze. Dlatego Hanka lubiła go rozśmieszać. Patrzyła wielkimi, czarnymi oczami prosto na Wiktora, a jej kąciki ust unosiły się ku górze. Najpierw patrzył na boki, później zataczał ustami trzy kręgi - dwa w prawo i jeden w lewo. A na końcu się uśmiechał, tworząc z mimicznych zmarszczek najpiękniejszy obraz, jaki w życiu widziała.
Wiktor był facetem, którego poczynania były nieprzewidywalne, zupełnie tak, jak jego gesty. Jego nadzwyczaj mimiczna twarz, bawiła się z Hanką w zgaduj zgaduję. Pudło, pudło i jeszcze raz pudło.

Kiedy Wiktor trzeci raz zniknął z jej życia bez słowa wyjaśnienia, obiecała sobie, że o nim zapomni i nie będzie już nigdy więcej do niego pisać. Ale przecież - jak to kobieta - zmieniła zdanie.

- Wiktor! Jako, że historia lubi zataczać krąg i znów jesteśmy tylko znajomymi od składania sobie życzeń na Facebooku, chciałabym życzyć Ci, abyś zawsze czuł, że to co robisz ma sens.- Blah blah blah, co ja piszę? - Pomyślała. -  Życzę Ci abyś mnie w tym roku pocałował. Haha! Życzę Ci, żebyś mnie chwycił za tyłek! Albo nie, życzę Ci abyś mnie w tym roku porządnie przeleciał! - W myślach żartowała sama z siebie. Nagle ta niezręczna sytuacja stała się dla Hanki powodem do śmiechu. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że jej życzenia się spełniają... CDN




                      (foto by Hely29 on DeviantArt)
Facebook

To nie Ty, to ja.

"Naprawdę, jesteś wyjątkową osobą. Takiej jak Ty, to ze świecą szukać! To nie Ty, to ja..."

Zawsze jest ten pierwszy raz. Czasami słyszysz te słowa, kiedy jesteś już dorosła, czasami będąc nastolatką. Co sobie myślisz?
Tak. Że to on, nie Ty. (Przecież darzysz go wygórowanym zaufaniem, w końcu to ten jeden, jedyny.)

Później słyszysz to po raz drugi. Wtedy myślisz "coś ze mną jest nie tak!". I zaczyna się lawina niepewności. Może powinnam zacząc cwiczyc? Może nie powinnam była pokazywac się mu bez makijażu? Może jednak ta czerwona sukienka wcale nie leżała na mnie tak dobrze?
Przeżywasz, zamartwiasz się, wali Ci się świat i jedyne o czym marzysz to przekonac go, że on też jest wyjątkowy i chcesz go właśnie takiego. Że nikt, tylko on...

Jeśli słyszysz to po raz trzeci, Twoje myśli sięgają dalej. W końcu COŚ naprawdę musi byc z Tobą nie tak. Może to dlatego, że zadzwoniłaś do niego pierwsza? Albo dlatego, że wyrwało Ci się w rozmowie zakazane słowo i... powiedziałaś "Kochanie", chociaż on nadal mówi do Ciebie tylko po imieniu? Albo to przez scenę zazdrości o piękną dziewczynę, na którą patrzył w kolejce w sklepie?

"Nigdy nie poznałem takiej dziewczyny, jak Ty... nie zasługuję na Ciebie."

I jeśli słyszysz to czwaty raz - "Pewnie dalej kocha swoją byłą". I piąty - "Podoba mu się inna dziewczyna". I szósty, siódmy....
I wiesz co jest najgorsze? Że miałaś rację już za pierwszym razem. Bo to naprawdę ON ma nierówno pod sufitem, jeśli nie chce z Tobą byc.
Nareszcie możesz się uśmiechnąć i zacząć mu współczuć. Bo prawdziwego mężczyznę możesz ekscytować, intrygować, pobudzać jego zmysły. Ale prawdziwy mężczyzna nigdy, przenigdy nie podda się bez walki.

                             foto: Jennifer Montlavo
Faceook